Żona Ania zarządziła wyprawę po... mech
Żona pracuje a ja, jak to w życiu, zostałem bohaterem drugiego planu jako tło dla rózgi. Ciekawe czy to jakiś znak związany z tegorocznym prezentem.
Podobno szary mech w tym roku nie obrodził, ale zbiory uważam za udane.
W starym domu też mieliśmy mech... na ścianach od wilgoci. W nowym domku chyba wolę mieć go na stole.
Czas zapalić pierwszą świeczkę.
Wyobraźcie sobie, że Żona Ania codziennie spryskuje ten mech wodą, żeby nie usechł i to chyba skutkuje.
Nasze gniazdko nie ma jeszcze świątecznego wystroju, ale panuje już jakiś nastrój wyczekiwania.
Za umycie szyby w kominku zabieram się od miesiąca, ale kiedyś się wezmę...
W razie pochmurnej Wigilii, wolimy się zabezpieczyć i mieć własną pierwszą gwiazdkę na parapecie.
Kuchnia czeka na start. Oj będzie się w niej działo. Przyznaję się, że to królestwo Żony Ani, chociaż czasem w czymś pomagam.
W przykuchennej jadalni też się będzie działo. To raczej moje królestwo, chociaż Ania czasem mi pomaga ;)
Do świąt kawał czasu, więc na razie okupujemy kanapy i rozmawiamy o życiu... no tak o cudzym też ;) ... no dobra, dobra, niech Wam będzie... Zwłaszcza o cudzym.
Tak, tak. Moja Ania robi na drutach. Hmm, może słowo robi nie jest właściwe, bardziej zaczyna robić. Jak już ma kawałek czegoś to pruje to tłumacząc mi, że było źle. Ma cierpliwość, ale żyjąc ze mną da się nabyć tą cechę. Teraz robi coś co nazywa pledem. Pokażę Wam jak skończy. Bo mimo, że zaczyna wiele razy, zawsze kończy. Na pewno mnie spyta, czy ładny wyszedł i tu będzie kłopot. Kobiety nie lubią w nas facetach szczególnie dwóch rzeczy: kłamstwa i... szczerości ;)
Byle do świąt. Bardzo grzeczny byłem cały rok, to spore poświęcenie więc nie mówcie mi teraz, że Mikołaj nie istnieje.